wtorek, 30 grudnia 2014

Vlogi

Cześć kochani,

jest tyle rzeczy, które chciałabym zamieścić w internecie i nie mówię tu o zdjęciach, ale o moich przemyśleniach. Mam milion myśli na minutę i mimo, że tutaj nic nie dodaje to nie oznacza, że nie pisze. Pisze i to dużo, ale nie chce publikować tego, bo jest to beznadziejne - nie da się inaczej tego ująć. 
Postanowiłam więc założyć kanał na YouTube, być może mówienie wyjdzie mi lepiej niż pisanie. 
Zapraszam Was wszystkich na moje filmiki. 
Link do pierwszego filmiku - zapowiedzi kanału >>>>TUTAJ<<<< 
Link do kanału >>>TUTAJ<<<
Wiem, że często blogerzy nie chcą oglądać video blogów, więc nikogo nie zmuszam - jedynie zachęcam.
Pozdrawiam
Ola 

sobota, 5 lipca 2014

Zmiana cz. 1

Cześć kochani strasznie długo mnie nie było. Od maja zmieniło się trochę. Chciałam Wam o tym trochę opowiedzieć. Jeżeli jednak myślicie, że mam zamiar Was zanudzić to się mylicie. Miło mi będzie jeżeli przeczytacie do końca to co przygotowałam.
Przyznaję przestając pisać bloga nie odczułam pustki, bo zastąpiła go "obsesja" na punkcie pięciu zwariowanych australijskich komików, którzy bawią ludzi z całego świata swoim specyficznym humorem pod nazwa Janoskians. Następnie polubiłam zespół również pochodzący z Australii, grający pop/rock jako 5 Seconds Of Summer.
W między czasie przez moje koleżanki stałam się maniaczką tzw. fan fiction, czyli nieprawdziwych/zmyślonych opowiadań o sławnych osobach (idolach nastolatek), pisanych przez fanów-amatorów.
Zapewne w tej chwili zastanawiacie się czemu pisze te głupoty i macie ochotę wcisnąć czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu (o ile już tego nie zrobiliście). Po takim nudnym wstępie (który niestety musiałam napisać, bo inaczej nie miało by to sensu) przechodzę do sedna (który również może okazać się nudny).
Ostatnio jedna z popularniejszych autorek opowiadań typu fan fiction napisała tak zwanego one shot'a, czyli opowiadanie, które publikowane jest w jednym rozdziale.  To akurat jest  (przynajmniej
dla mnie) bardzo pięknie napisane i mądre. Link o tutaj (jeżeli masz ochotę to przeczytaj, jeśli nie to napiszę w skrócie. Zaznaczam, że jest to smutna historia).
W skrócie: Connor Ball po wypadku samochodowym (w którym nic nikomu się nie stało), spowodowanym jego nieodpowiedzialną jazdą wraz z kolegami (inaczej mówiąc "bawili się" w kierowców rajdowych) trafia na 24 godzinną obserwację w szpitalu, aby wykluczyć wstrząs mózgu. Zostaje przydzielony na sale z Natie - dziewczyną, która prawie popełniła samobójstwo, na szczęście jej brat znalazł ją nieprzytomną, po tym jak zażyła dużą ilość różnych tabletek.
Connor zaczyna rozmawiać z dziewczyną, aż w końcu ona otwiera się przed nim i dzieli się z nim jej przeżyciami. Natie żyje z ojcem alkoholikiem i hazardzistą oraz matką z którą nie potrafi się dogadać. Rok temu straciła siostrę, a każdego dnia musi wysłuchiwać za ścian kłótni rodziców. Jeżeli ktoś pomyśli, że ma beznadziejne życie to na dodatek jest wyśmiewana w szkole. On również nie miał bajkowego dzieciństwa- jest "wpadką" 16-letniej dziewczyny i chłopaka, który nie był gotowy na rolę ojca, więc zostawił ją zaraz po tym jak dowiedział się o ciąży. Młoda dziewczyna nie wytrzymała presji, gdy Connor miał 3 lata powiesiła się. Chłopcem zaopiekowali się rodzice mamy. Niestety oni nie mogli pogodzić się ze śmiercią ukochanej córki i obwiniali go o jej śmierć. Robił sobie wielokrotnie krzywdę poprzez cięcie się. Także chciał się zabić, poprzez uduszenie.
Jednak odnalazł sens w swoim życiu. I teraz pomógł odnaleźć go również dziewczynie.
(Jeżeli jednak masz ochotę przeczytać to podaje link tu jeszcze raz)
Po przeczytaniu tego, otarciu łez, rozmowie z przyjaciółką, postanowiłam napisać tego posta. Jestem szczęściarą, bo:
- mam normalną rodzinę, która mnie kocha i ja ją kocham,
- nigdy nie miałam powodu, ani chęci do zrobienia sobie krzywdy, a co dopiero popełnieniu samobójstwa,
- moimi największymi problemami są decyzje: co zjem na śniadanie, co zrobię później, czy w co się ubiorę (może brzmi to jakbym była "pustą lalusią, która ma bogatego tatusia", ale nią nie jestem).
Jestem za to tak bardzo wdzięczna, za rodzinę, która mi pomaga. Po prostu za życie, moje życie. Inni mają o wiele gorzej.
Jasne być może Ty uznasz, że to głupie, nieważne i nieprawdziwe, ale muszę Cię rozczarować lub uświadomić to jest jak najbardziej prawdziwe wśród nastolatków. Wielu niestety nie trafia na takiego "Connor'a" i kończy tragicznie.
Dziękuję im za życie i to nie byle jakie. Nie mamy milionów na koncie, ale nie jesteśmy również biedni, wiadomo jak każdy moi rodzice chcieliby trochę więcej, ale jest dobrze. Jedyne co według mnie zrobili źle podczas wychowywania to fakt, że mnie strasznie rozpuścili. Tak jestem "córeczką tatusia", najmłodszą z sióstr, "oczko w głowie" całej rodziny. Dokładnie to ja.
Żałuje że nie zasługuję na ich dobroć, bo jestem wobec nich: leniwa, uparta, wredna. Jestem wobec nich przede wszystkim wymagająca a powinnam wobec siebie. Chcę to zmienić. Od bardzo długiego czasu. Dziś po przeczytaniu tego one shot'a postanowiłam, że teraz dotrzymam obietnicy i się zmienię. Ostatnio już chciałam się zmotywować. Niedawno wykonałam nawet pewną dekorację, która ma za zadanie mi o tym przypominać, ale o tym już w następnej notce.
Przepraszam za wszelkie błędy, ale pisałam ten rozdział na telefonie o 1 w nocy.

wtorek, 8 kwietnia 2014

18.

MOI KOCHANI CZYTELNICY!

Bardzo dziękuję za to, że jesteście, że czytacie, ale niestety zawiodę Was (lub też nie), ponieważ na pewien czas zawieszam bloga. Moje życie bardzo się zmienia, to znaczy kiedy porównałam siebie przed rozpoczęciem pisania bloga (blogów), poprzez czas blogowania i teraz... - moje priorytety bardzo uległy zmianie w tej trzeciej fazie - teraźniejszej zapominam o tej wspaniałej części internetu. Nie wiem kiedy wrócę, ale w moim zeszycie będę dalej bazgrolić beznadziejne posty a może niedługo dodam? Jednak nawet wtedy nie będę pewna, ani Wy nie możecie być pewni, że wrócę do regularnego pisania (choć w sumie nigdy tak nie pisałam). Dziękuję za wsparcie (zwłaszcza Agnieszce), za każdy komentarz, za każde zaobserwowanie i w ogóle za każde dobre słowo jakie od Was otrzymałam. Żegnam Was z łezką w oku, choć wiem, że nikt nie będzie tęsknił, bo takich blogów jak ja prowadziłam są setki 

Do zobaczenia w przyszłości
Ola



środa, 26 marca 2014

Co robię źle...

... że nie potrafię grać na gitarze i nie mówię biegle w języku obcym (angielskim)?

Kiedyś wspominałam, że chciałabym umieć grać na gitarze a ostatnio (tak na poważnie) postanowiłam się wsiąść za język angielski (tak na poważnie).

always on my mind.Zastanawiałam się dlaczego nadal tego nie umiem? Przecież biorę aktywny udział w lekcji języka obcego i wykonuję kilka serii słówek dziennie na stronie poleconą przez panią. Z gitarą jest podobnie, ponieważ słucham piosenek, w których gitara jest podkreślona i mam nuty/płyty do nauki.

Jakby się tak jeszcze głębiej zastanowić to tylko i wyłącznie moja wina, ponieważ nie mogę powiedzieć komuś "naucz się za mnie grać na gitarze/języka angielskiego a potem mi to prześlesz telepatycznie".  Niestety jeszcze czegoś takiego nie wymyślono, a po drugie za łatwo by się nam tak żyło. Trzeba się trochę wysilić i tu przypomina mi się jeden z postów blogerki, które cenię >>KLIK<<

Przechodząc do sedna sprawy posłużę się fragmentem Jej posta, który napiszę własnymi słowami, więc Izabela pisze, że pragniemy czegoś i podaje nam przykład konkretnej marki samochodu. Mamy cel (samochód) bardzo chcemy go mieć, codziennie mijamy go na ulicy, wmawiamy sobie, że on jest już prawie nasz. I tu po pewnym czasie nasze marzenie spełnia się, gdyż dostajemy awans w pracy a co za tym idzie właśnie ten samochód. Niestety nasze szczęście nie trwa długo, bo uświadamiamy sobie, że nie mamy prawa jazdy.

Mi w tym momencie opadła szczęka, gdy to przeczytałam a potem zaczęłam się śmiać, po chwili jednak zorientowałam się, że ona pisze bardzo sensownie i że tak właśnie jest w moim wypadku...

Chce grać na gitarze tak jak pisałam wcześnie przygotowuje się mentalnie do zaczęcia nauki, ale nie wykonuje samego kroku do przodu i nie biorę tej gitary do rąk, czyli nie uczę się grać. Cel sam powoli pada, choć sama do końca nie jestem tego świadoma.

A co z angielskim?
Właściwie to tu jest trochę lepiej, bo robię "coś" w tym kierunku, ale ostatnio trochę zaniedbałam też i to. Żałuje, że moja mama nie uczyła mnie równocześnie dwóch języków gdy byłam mała, niestety ona go nie umie. Nie jestem w tym jedyna a jednak bardzo dużo osób umie mówić płynnie w kilku językach.

A Wy co robicie źle?

czwartek, 6 marca 2014

Sukcesy...

Witajcie!
Wiecie jak lubię pisać listy, więc dzisiaj kolejna. Tym razem poświęcona sukcesom osób pochodzącym z otoczenia.

Apple time 1. Mniej cukru!

Pamiętacie tą dziewczynę z postu o zdrowym żywieniu (>>klik<<), która jadła bardzo dużo cukru dziennie? Osiągnęła sukces i ograniczyła ilość łyżeczek cukru w herbacie i innych słodyczy. Od soboty (1 marca) prawie nie jadła. Jutro w nagrodę dostanie ode mnie symboliczną nagrodę - jabłko i gratulacje.





2. Blogowy sukces!

Wiele osób czytających mojego bloga trafiło do mnie przez nią. To dzięki niej polubiłam pisanie. Ta dziewczyna zawsze komentuje moje "artykuły" i to w dodatku zazwyczaj jako pierwsza. Tak to prawda nie jest w pierwszej 10 najlepszych blogerów, ale rozwija się i to jest najważniejsze! Mowa o mojej koleżankę Agnieszce piszącej pod nazwą Agniieszka na blogu From the Inside

♡3.Biznesowy sukces!

Tu mowa o moich dwóch wspaniałych siostrach! Starsza siostra przeszła test i została przeniesiona do innego działu, co łączy się z gruntowną podwyżką. Druga siostrzyczka dostała się na trzymiesięczny staż z Unii Europejskiej. Niestety łączy się to z wyprowadzką, ale będziemy spędzać razem weekendy. Bardzo im GRATULUJE!


4. Szkolny sukces!

Tutaj muszę umieścić dwa takie sukcesy; jeden należy do mojej przyjaciółki drugi do zdolnego kolegi.
"Panie mają pierwszeństwo", więc zaczniemy od pani. Moja przyjaciółka, która wraz z trzema uczniami gimnazjum, do którego uczęszcza dostała się do wojewódzkiego konkursu o parkach, jeżeli w kwietniu przejdą dalej pojadą nad morze i będą w etapie ogólnopolskim. Kolega natomiast doszedł do drugiego etapu w konkursie z języka angielskiego, do którego startowały trzy osoby. Tak wiem teraz pewnie się zaśmiałaś/eś, ale to było naprawdę trudne i drugi etap wymagał odwagi, ponieważ musiał nagrać filmik wypowiadając się na dane tematy po angielsku. Po za tym doszedł najdalej z gminy, czy to nie jest osiągnięcie?

5. Pisarski sukces!
Cool off
Aga osiągnęła jeszcze jeden sukces (który opisze), pisarski, ale w trochę inny sposób, gdyż opublikowała swój pierwszy artykuł w gazecie. Prawda, że to tylko lokalna gazeta, ale to dopiero początek! Agnieszka (wiem, że nie lubisz jak tak do Ciebie mówię, ale nie mogłam inaczej) jeszcze raz serdecznie gratuluję i życzę owocnej pracy przy następnym artykule, który niedługo zaczniesz przygotowywać!





I to by było na tyle jak na razie, jeżeli znajdę nowe sukcesy to na pewno się nimi podzielę z Wami :)
Dziękuję za obserwacje i  wszystkie komentarze.

poniedziałek, 3 marca 2014

Trochę o mnie...





1. Podstawowe informacje


Jestem Ola, w grudniu będę obchodzić 15 urodziny. Uczęszczam do gimnazjum w mojej małej miejscowości w woj. śląskim.

Photography2. Zainteresowania

Lubię fotografować, lecz nie potrafię. Kocham grać w piłkę nożną, oglądanie sportów mnie nudzi. Kocham blogosferę (zarówno pisanie jak i czytanie, choć nigdy nie byłam i nie będę miłośniczką języka polskiego (matematyka górą!). Powinnam dodać, że jestem miłośniczą psów i uwielbiam pochłaniać książki (przede wszystkim fantastykę.

3. Co lubię robić w wolnym czasie?

Już kiedyś pisałam listę, która o tym mówiła, ale chciałam o niej przypomnieć ponieważ mówiła o mnie dużo >>KLIK<< 

4. Czego nie lubię?

Obiecuję, że za kilka dni napisze o tym posta, bo jest tego trochę.

5.Moje negatywne cechy

Jest ich zapewne wiele, ale ja utożsamiam się tylko niektórymi. Są w nich między innymi: tzw. "słomiany zapał", leniwość, nieśmiałości, wrażliwość, mściwość, pamiętliwość, ufność i przede wszystkim nerwowość. Tak specjalnie są tu niby pozytywne cechy czyli wrażliwość i ufność, ponieważ wiele razy przez te cechy zostałam zraniona.

6. Pozytywne cechy
🎶
No tak normalnie powiedziałabym, że jestem zła, ale trzeba mieć poczucie wartości, więc trzeba się przyznać. MAM POZYTYWNE CECHY TAK JAK KAŻDY! Więc uważam, że jestem: pomocna, lojalna, przyjacielska i w miarę mądra.

7. Co chce umieć. 

Chciałabym umieć grać na gitarze i umieć biegle mówić w obcym języku (najlepiej j. angielski), głębiej rozwinę to w kolejnym poście. Mam już napisanego całego więc zapewne pojawi się za kilka dni.

I to by było na tyle. Taki okrojony, bo moja wena nadal nie jest pełna, ale powoli przechodzi. Dziękuję za wszystkie komentarze.

środa, 19 lutego 2014

Weny brak

Czy to już koniec? Czy już więcej nic nie napisze? - takie dwa pytania ostatnio przyszły mi do głowy, kiedy po raz kolejny męczyłam się nad wymyśleniem tematu posta. 

To jest straszne, może nie jestem wspaniałą pisarką (jak moja koleżanka), ale uwielbiam się wypowiadać na różne tematy. 

Za każdym razem wymyślenia tematu dzieje się tak samo: wymyśle temat - zaczynam szukać informacji - zaczynam pisać - koniec, nie potrafię wykrztusić żadnego słowa, nawet literki. Wczoraj przed zaśnięciem wpadłam na jakiś pomysł, ale nie zapisałam, bo uznałam "rano mi się przypomni i wtedy zapisze". Niestety wyszło na to, że owszem przypomniałam sobie, ale to, że miałam "coś" zapisać, a co to już nie wiem. 

Próbowałam się zrelaksować, trochę się rozluźniłam, ale i tak nic nie przyszło mi do głowy.

Teraz jestem jeszcze bardziej zestresowana, bo powinnam się uczyć a mi się nie chce i jeszcze 2 złe wiadomości w ciągu dwóch dni.

Dajcie jakieś pomysły na rozluźnienie się :D Za każdy z góry dziękuję.

czwartek, 13 lutego 2014

Walentynki

Achh... ukochane święto milionów ba miliardów ludzi na świecie.


Trochę teorii od cioci Wikipedii :) A więc jak każdy wie święto odbywa się 14 lutego. Świętowanie tego dnia przyszło do nas z zachodu, gdzie św. Walentego uznawano za patrona zakochanych.
W tym dniu pary obdarowują się prezentami i pokazują (jak nigdy), że kochają swoją druga połówkę.


Love hearts red




Chcę wszystkim obchodzącym złożyć:
 wszystkiego najlepszego, 
dużo miłości, 
słodkości i
 zgodności.






Ja tego święta nie obchodzę, bo nie mam z kim, ale  nie przejmuję się. Mam dopiero 14 lat! (Na razie) Najważniejsza jest nauka, po za tym nie czuję się gotowa na chłopaka. Dlatego dla singli jest również święto 15 luty Dzień Singla!
I dla tych, którzy będą go obchodzić życzę:
dużo zdrowia, 
szczęścia, 
prawdziwych przyjaciół,
w przyszłości za*ebistej drugiej połówki,
piwnicę pieniędzy,
pomysłów szalonych!


A Ty jak spędzisz ten dzień?


Życzę udanych walentynek :) ja będę robić projekt z koleżankami :D
A mam pytanie chciałam stworzyć baner, nie wiecie, gdzie mogę wykonać go samodzielnie za darmo? I jak podoba Wam się nowe tło? Jeszcze jedna prośba zagłosuj w ankiecie! 

poniedziałek, 10 lutego 2014

Żyj zdrowo!!!!

Dzisiaj trochę o tematyce zdrowego trybu życia.

omg, i want1. Fast food'y

Coraz częściej słyszy się, że nasze społeczeństwo tyje, a to za sprawą wszystkich fast food'ów. Prawie każdy jadł chodź raz hamburgera, frytki czy też kebaba, jednak nie wiele z nas zdaje sobie sprawy z tego jak to ma wiele kalorii, ale niektórzy nie chcą tego wiedzieć. Specjalnie, aby Wam uświadomić jak fast food'y są kaloryczne przedstawię wyniki hamburgera z McDonald'a.



Hamburger z McDonalda w 1 sztuce (105 g) ma 264,6 kcal; z czego 58% to węglowodany, 18% tłuszcz, a pozostałe 24% - białko. Więcej o hamburgerach  na tej stronie >>klik<<

Chocolate ...!2. Słodycze

Achh... ostatnio rozmawiając z moimi rówieśniczkami byłam zaniepokojona ile one jedzą słodyczy. Jedna z nich pije ok. 8 herbat dziennie, słodząc każdą 4 ŁYŻECZKAMI! Oprócz tego zjada bardzo dużo słodyczy tj. ciastka, gumy do żucia i pije pepsi, soki i inne napoje tego typu. Dla mnie to nie wyobrażalnie dużo. Ja w sumie nie do końca lubię słodycze.


link
Kolejna analiza, tym razem czekolady z orzechami firmy milka. W 100 g znajduje się 555 kcal, z czego 52% to      węglowodany,39 - tłuszcze, a białko stanowi tylko 9%.



3.Warzywa
Jus Wortel Super EnakChcąc się zdrowo odżywiać w naszej diecie nie może zabraknąć warzyw. Mamy ogromny wybór; marchewka, por, szpinak, brukselka, fasola, groszek, seler i wiele innych. Możemy je jeść na surowo, jako dodatek do sałatki, sosu, przyrządzając puree czy też koktajl. Analiza marchewki, młodej, surowej:  1 duża (15 g) sztuka zawiera tylko 5, 25 kcal, w tym 91% to węglowodany, 2% - tłuszcz, a białko stanowi 7%.  
link
Podam Wam również mój ulubiony, ale szybki przepis na makaron spaghetti alle szpinak (chyba tak się pisze alle)Gotuj makaron wedle uznania, wyciągnij patelnie i nalej trochę oleju, następnie dodaj 3 ząbki czosnku. Pozwól mu trochę się podsmażyć. Na patelnie daj szpinak zmielony własnoręcznie lub kupiony, ale wtedy musisz odmrozić i odsączyć z wody. Poczekaj chwilę i dodać 3 serki topione o smaku śmietankowym (ja zawsze dodaje takie z Biedronki w złotym opakowaniu, podłużne i tanie) Gdy to wszystko się zagotuje doprawić w zależności co kto lubi :) A potem to już tylko podać.
danie wygląda mniej więcej ta
Healthy food


                                4. Owoce                                                      
kto z nas ich nie kocha? Jest ich tyle i możne z nich tyle zrobić i tu kolejny przepis, ale najpierw analiza. 
Wezmę dla przykładu zwykłe, surowe, ze skórką jabłko. Najprostszy i najpopularniejszy owoc.
Jedno duże jabłko o średnicy 8,5 cm (223 g) ma 115,96 kcal, z czego 97% to węglowodany,  1% tłuszczu, a białko stanowi 2%. 
 link Wydaje mi się, że trochę dużo, ale jabłka są takie smaczne, że po zjedzeniu nie chce się nawet przez jakiś krótki okres czasu pić (przynajmniej mi). Po za tym owoce mają bardzo dużo witamin, które nasz organizm potrzebuje, z resztą tak samo jak warzywa. 
Przepis: ja uwielbiam robić sałatkę owocową, nie ma dokładnego przepisu, ale ja zawsze daje: pół jabłka, banana i kilka łyżek jogurtu naturalnego. Można dać każdy owoc, a nawet bakalie. Jest to wspaniałe drugie śniadanie; sycące, nie drogie i pożywne! Pychota co nie?
☺️
5. Ruch

Jeżeli chcemy żyć "po zdrowemu" oprócz diety wyposażonej w witaminy nie może zabraknąć ruchu. Wiem teraz żyjemy w dobie komputerów i samochodów, więc teraz nikomu nie chce się ruszyć "czterech liter" i pójść na spacer, pobiegać, pojeździć na rowerze, pójść na wycieczkę, na rolki/łyżwy, basen, itp. możliwości jest wiele, tylko trzeba znaleźć na to czas i ochotę.  Mam dla Was bardzo dobry licznik ile spaliliśmy kalorii  >>klik<<. Przykładowo z moją wagą, grając przez 30 minut w piłkę nożną (kocham ten rodzaj ruchu) spaliłabym 260 kcal. Jak dla mnie to bardzo dobry wynik i po nim pozwolę sobie zjeść jabłko.

.
6. Waga
Jest takie powiedzonko "co za dużo, to nie zdrowo" to prawda trzeba trzymać umiar i najważniejsze nie objadać się na noc. Powinniśmy jeść 5 posiłków dziennie (śniadanie, drugie śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja). Trzeba jadać o stałej porze, wtedy nasz żołądek będzie "wiedział, że tyle mija od ostatniego posiłku i czeka na kolejny" -  to tak powiedziane prostymi słowami, ale oczywiście odgrywa się za tym masa różnych procesów, o których ja nie wiem. Pamiętajcie głodzenie się nic nie daje, a niszczymy nasz organizm! Nie warto się odchudzać, można tylko ograniczyć to co nie zdrowe. Ja osobiście nie mam nic do ludzi grubszych. Oni są tacy sami jak Ci szczupli, tylko trochę pulchniejsi. Jednak trzeba trochę pomyśleć ile się ma chorób przez otyłość, albo otyłość przez choroby - np. cukrzyca niektóre osoby się grubsze, a inne chude. Wiele osób na własne życzenie jest grubym, a taka prawda, że schudnąć jest trudno, a nabrać wagi po dużym spadku jest bardzo łatwo. Dlatego zanim następnym razem weźmiesz do ręki hamburgera, frytki, czy inną rzecz do spożycia zastanów się jak często to jesz i czy warto, aby później borykać się z nadwagą.


I tak kończę dzisiejszy post. Mam nadzieję, że się podobał. Zapraszam do licznego komentowania :)

wtorek, 4 lutego 2014

Lista rzeczy tych pozytywnych i negatywnych



Ja jestem jedną z "tych", którzy zostawiają wszystko na ostatnią chwilę. Ostatnio zastanawiałam się co robię z resztą czasu, gdy nie uczę się do szkoły i tak powstała moja prywatna lista rzeczy, na które marnuję czas. Nie zawsze po przez słowo "marnuję" mam na myśli coś negatywnego. Jest ona dość dziecinna, ale postanowiłam Wam ją ujawnić.



Ipod1. Facebook, ask, weheartit.com oraz twitter...

czyli strony społecznościowe. Gdyby podliczyć dziennie ile spędzam czasu na tych portalach wartości wyszłyby różne. Najczęściej jestem na ask'u potem facebook'u, weheartit.com i na szarym końcu twitter. Często zmieniam zdanie i ten ranking się zmienia. Nie rozumiem dlaczego tyle na tym siedzę, zwłaszcza, że to są totalne "pożeracze" czasu. Większych chyba już nie ma oprócz...



2.  Gry
Flappy bird fans
Oto moje największe "pożeracze" czasu. W tą grę która na obrazku nie gram, bo nie mam jak, iż jest to gra na telefon, a mój nie spełnia wymagań. Zazwyczaj spędzam ok. godziny dziennie na grach. Są one zazwyczaj społecznościowe, przygodowe. Nie zawsze są one dostosowane do mojego wieku, ale lubię w nie grać bo mnie relaksują ("odmóżdżają" że tak napisze niepoprawnie) za przykład dam howrse, kiedyś grywałam w wolnych farmerów, itp. 


Pewnie zauważyliście, że moje 2 pierwsze punktu sprowadzają się do jednej wspólnej rzeczy, społeczność, ponieważ lubię ludzi, a jestem nieśmiała. Dobra, czas na kolejny punkt.

3. Spacery

Up up and away | via Tumblr
z Daisy (dla tych, którzy są u mnie pierwszy raz informacja, iż to jest moja sunia)... I tu w końcu pozytywne "marnowanie" czasu. Kocham z nią spacerować, zwłaszcza, że zazwyczaj nie spaceruję samotnie a z moją przyjaciółką. Chodzimy różnie na spacery, zwykle w sobotę lub niedzielę - to zależy od czasu jakim dysponujemy w dany weekend. Mamy swoją ulubioną trasę, której przejście trwa naszym spacerowym tempem około godziny. W tym czasie nagadamy się za cały tydzień, ale mogłybyśmy nawet więcej tematów znaleźć do rozmowy.


4. Telewizja

Ach... to "pudło" włączone jest u mnie w pokoju wręcz non stop. Zazwyczaj "idzie po to żeby iść", czyli, żeby nie było cicho :) Kanał na, którym zazwyczaj jest włączony to eska.tv. Tylko w ten sposób słucham muzyki, bo nie lubię słuchać inaczej chyba, że ktoś mi powie o jakiejś piosence i mi się spodoba, tak jak te które możecie słuchać wchodząc na mojego bloga, btw (by the way) nie przeszkadza Wam ta muzyka?  A może macie jakieś utwory, które chcecie mi polecić do tej playlisty, jeżeli tak to do komentarza wklejcie link do YouTube.


Sincerely, Kinsey
5. Książki

Z książkami mam jeden problem, jestem bardzo wybredna. Oprócz lektur, który czytam zawsze, chyba że naprawdę jakiejś nie zniosę (rok temu "Krzyżacy", a teraz muszę nadrobić "Syzyfowe Prace") lubię fantasy, ale tu jest haczyk, który zauważyłam kilka miesięcy temu. Książka musi być niemieckiego pisarza i do tego z szczypta przygody. Zazwyczaj lubię książki, których nie polubią fani Harrego Pottera, na przykład ostatnio czytam "Oksa Pollock", która jest określana "Harrym Potterem w spódnicy", jednak ja tak nie uważam. 


6. Blogi

Jeszcze nie dawno prowadziłam blogi (to jest mój trzeci) ale żaden nie odniósł takiego sukcesu jak ten, ponieważ nie komentowałam innych a co za tym idzie nie promowałam. Wiadomo są takie blogi, które same zdobyły sławę i teraz pomagają innych na przykład cykl megafon,a le ja piszę za słabo jak na to co ona publikuje w ramach tego projektu. 
Czytam coraz więcej blogów, wszystkie znajdziecie na pasku po prawej stronie. Gdy tylko spodoba mi się blog i czytam go regularnie dodaje do tej strony, ponieważ chce, żeby inni wchodzący do mnie zainteresowali się nimi i wpadli, by poznać fajne blogi. 

7. Języki

Flag
Oprócz uczenia się do szkoły różnych słówek(z kartek dawanych przez nauczycielkę i zeszytu) z języka angielskiego i niemieckiego uczę się na kilku portalach internetowych Angielskiego, bo wiem, że w przyszłości nie znajdę pracy bez znania i to perfect przynajmniej dwóch języków obcych, a czasem i to za mało... Uczę się na duolingo, instaling'u (to jest strona, na której tylko nauczyciel może zarejestrować szkołę) oraz czasami busuu. Te dwa programy, które posiadają linki znalazłam poprzez ten post  >>klik<<


8. Filmy i seriale


my lifeKto z nas nie lubi oglądać filmów czy seriali? Ja lubię oglądać przez internet, bo zazwyczaj w telewizji nie odpowiada mi czas lub częstość emisji. Jeszcze nie dawno oglądałam serial "Chicago Fire" - emitowany również w każdy wtorek o godzinie 20:25 na TVP1,  ale ja wtedy oglądam "Barwy Szczęścia" i "M jak miłość". Tak, tak wiem, że zamiast siedzenia w domu powinnam więcej się ruszać, ale ja kocham siedzieć pod kocem, pić kakao i się lenić - bo inaczej tego nazwać nie mogę.




I tak kończę dzisiejszy post. Podsumowując: bardzo dużo leniuchuję. 

Nie potrafię sobie odmówić i nie pochwalić się, że dziś dostałam trzy piątki!!! Wydaje mi się, że dobrze zaczęłam nowy semestr i żałuję, iż ferie już za mną :( 

Wszystkie obrazki z tego posta pochodzą z strony weheartit.com

Na koniec chciałam podziękować wszystkim czytającym oraz tym, którzy mnie zaobserwowali. To wiele dla mnie znaczy, uwielbiam czytać komentarze od Was.

Pozdrawiam.
Ola

czwartek, 30 stycznia 2014

Daisy ~ akcja marca



Daisy - znający trochę język angielski wiedzą, że znaczy to Stokrotka. Dla mnie to nie tylko słowo ale także imię mojej kochanej suni.

Historia Daisy:

Aby zacząć jej historię muszę się cofnąć o niedaleki czas, ponieważ wczoraj (29.01) skończyła siedem miesięcy!

Zacznę on tego, że przed nią miałam psa. Był biedny, mieszkał w budzie, na łańcuchu. Mama dawała mu tylko jeść, nikt go nie dotykał, czasem był spuszczany z łańcucha żeby pobiegać (w lato prawie codziennie, musieliśmy go pilnować na podwórku, bo przeskakiwał przez płot) ,ponieważ śmierdział, z powodu choroby. W końcu rodzice zdecydowali się, że czas już na niego, wezwali weterynarza, który uśpił Niko. Wszyscy płakali, żegnaliśmy się z nim, a potem powiedzieliśmy sobie, że więcej psa nie będziemy mieć, żeby się tak nie męczył na łańcuchu.


Po pewnym czasie siostra zobaczyła ogłoszenie o pięknych szczeniaczkach rasy maltańczyk, ja się zakochałam. Szukałam kontaktu z różnymi hodowcami, dzwoniłam pisałam ale nikt się nie odzywał. Zrobiło mi się smutno, w końcu o tym zapomniałam.

Pewnego dnia moja koleżanka powiedziała mi, że sunia jej wujka oszczeniła się, co prawda zwykłe kundelki ale opowiedziała mi co się może im stać jeżeli nie znajdą one domu. Ja z płaczem pobiegłam do domu i przekonałam rodziców abyśmy wzięli jednego do nas, żeby wychowywał się w domu. Potem okazało się, że są same suczki, rodzice kilkakrotnie zmieniali zdanie ale ja postawiłam na swoim i dopięłam swego. W wieku 5 tygodni trafiła do nas mała biszkoptowa kulka. Normalnie parotygodniowy psiak powinien być przy mamie ale trochę się nie dogadaliśmy. Już wcześniej wszystko przygotowaliśmy. Ma różowe legowisko i smycz, pełno zabawek i jest naszą księżniczką. Gdyby jej się coś stało nikt by sobie tego nie wybaczył. Przygotowywałam się do przyjęcia jej w domu i chciałam wychować na mądrą sunie ale mi nie wyszło.

Naczytałam się ostatnio o wielu chorobach dotykających suczki oraz psy. I teraz dochodzę do tego co chciałam napisać po tak długim wstępie.

Czyli jak zapobiec niechcianym szczeniętom/kociakom oraz co grozi naszym pupilom podczas dojrzewaniu i czasie rozrodczym?

Brzmi to nieładnie ale jest to bardzo ważny temat. Zajmijmy się najpierw tym od strony suczki.

Samica dostaje cieczki. Już dostanie jej po raz pierwszy zwiększa szanse na dostanie choroby ropomacicze do 10 % (przed pierwszą cieczką szanse są wręcz zerowe), po drugiej to już loteria. Po za tym może dostać nowotworu:

  • narządów rodnych
  • gruczołu mlekowego
Dodatkowo może dostać urojonej ciąży, czy stać się niestabilna psychicznie.

Sposoby zapobieganiu ciąży:
  • zastrzyki hormonalne
  • tabletki (drugi sposób antykoncepcji)
  • sterylizacja
Te dwa pierwsze są odwracalne, wystarczy przestać podawać i  po drugiej ciecze od ostatniego zastrzyku można reprodukować. Trzeba jednak pamiętać, że te sposoby niosą za sobą ryzyko chorób ww. Ten ostatni jest chyba najbardziej znany. Polega na wycięciu jajników i macicy. 

Psy ras mniejszych dojrzewają szybciej czyli mogą dostać cieczki już między 6-8 miesiącem życia ale zdarzają się sunie, które dostają ok. 20 miesiąca lub później. Jak już pisałam jeżeli ktoś się decyduje na sunie, tak jak my to zrobiliśmy podejmując decyzję, że nie chcemy maluchów to warto wykonać sterylizację przed pierwszą cieczką chroniąc ją przed tymi chorobami, aby żyła dłużej.

I tu dalsza część mojego opowiadania o suczce. 
Daisy właśnie dziś taki zabieg przeszła. Była bardzo dzielna. Mogę trochę opowiedzieć o tym. 
Wczoraj się umówiłam z naszym weterynarzem. Kazał 12 godzin przed zabiegiem nie dawać nic jej jeść ani pić czyli głodówka ale to tylko dla jej dobra, ponieważ w ten sposób sunia nie zwymiotuje a lekarz mógł ją szybciej wybudzić. Pojechaliśmy rano do gabinetu, Pan Doktor dał "głupiego Jasia", gdy tylko zasnęła rozpoczęła się operacja a my wróciliśmy do domu. Odebraliśmy ją przed południem. Była oszołomiona, nie reagowała a bardzo ją boli. Cały dzień leży, nie podnoszę jej nawet bo boję się, aby nie sprawić jej bólu. Daisy jest nauczona wydalać się na podwórku, więc gdy tylko nabrała trochę siły wyszłam z nią, dla pewności, że nie będzie schodzić po schodach oraz położyć się na śniegu - zalecenia lekarza. Oprócz tego nie może do końca dnia nic jeść, ani pić. Z każdym dniem będzie coraz lepiej. Ona jest silna.

Teraz przyjrzyjmy się temu pytaniu z perspektywy psa.
Większości ludzi wydaje się tak 
"aa-a po co kastrować psa? przecież to właściciele suk mają ich pilnować, ja za psa odpowiadać nie będę! kto mi to udowodni? to tylko wydane pieniądze!" - przyznam się, że jeszcze do niedawna również miałam takie zdanie ale zobaczywszy co grozi samcowi psa i kota stwierdziłam, że warto poświęcić te pieniądze. 

Oto zagrożenia:
  • nowotwór układu płciowego, przepuklina, schodzenia prostaty
  • pobudliwość psa
  • włóczęgostwo 
Wydaje mi się, że warto. Ten post jest dedykowany akcji, która odbędzie się w marcu "Akcja Sterylizacji", aby rozpowszechnić akcję dodaje baner i proszę o dodawanie go wraz z linkiem do tego posta :) Uda nam się! Mniej zwierząt mniej ofiar!


Post wyszedł długi i bardzo obszerny ale chciałam pokazać na własnym przykładzie, że nie trzeba bać się tego kroku! Dodaje jeszcze link, gdzie możesz znaleźć więcej informacji o sterylizacji/kastracji. 

piątek, 24 stycznia 2014

Pomoc = Dobroć



"Dzięki pomaganiu innym możemy uczyć się wrażliwości."  - Przynajmniej tak ostatnio powiedziała moja dyrektorka, gdy pakowaliśmy paczki na "Życzliwe Serce", stworzona na kształt "Szlachetnej Paczki" tylko pomagamy rodzinom z naszej gminy. Według mnie ta akcja jest bardzo fajna a słowa mojej dyrektorki opisują ją doskonale.
Please...

Trochę o tej akcji.

Różnice między "Życzliwym Sercem" a "Szlachetną Paczką"  są takie że do tej pierwszej nie muszą być rzeczy nowe, czyli z metką. Mogliśmy dawać rzeczy w dobrym stanie a używane. Po za tym znaliśmy tylko płeć i wiek dzieci, w sumie nawet nie podano informacji o rodzicach ani o potrzebach tak jak to jest w ogólnopolskiej przedsięwzięciu. Pakowanie tych pudeł z żywnością i ubraniami było wspaniałe.

Stop please
Dziś mowa o pomocy, ale nie szukam konkretnej pomocy, tak jak ostatnio pisząc posta. Przy okazji dziękuję za każdy głos, ponieważ ta rodzina wygrała! Wracając... Pomagać w głębi duszy lubi każdy a przynajmniej tak mi się wydaje. Na świecie tyle jest osób/zwierząt, które potrzebują pomocy. Gdyby każdy człowiek choć raz w miesiącu mógł, nie mówię już o wsparciu finansowym, bo czasy są ciężkie ale wybrał się na spacer z osobą potrzebującą rozmowy, czy zwierzaka, który w schronisko ma tylko ciasną klatkę. Przyznam się, że ja wolę pomagać zwierzakom, gdyż jestem przekonania, że człowiek jeszcze da radę zdobyć to jedzenie, a zwierzak zginie bo nie rozumie tego do końca. Wiele osób się z tym nie zgodzi ale jak to się mówi "o gustach się nie dyskutuje" to jest prawda. Po chwili zastanowienia wydaje mi się jednak że mam po części rację, przecież człowiek jeszcze jakoś zarobi na ten chleb a co może zrobić bezpański pies błąkający się po ulicy, nie mając pana a może po przejściach, wychudzony, słaby - takie zwierzęta mają małe szanse na przeżycie. 

Mogłabym dać wiele wiele obrazków i to tylko ze strony demotywator.pl, na których widać jak człowiek może skrzywdzić zwierzę, przyjaciela, który był dla niego wierny, oddany, zrobiłby dla niego wszystko a właściciel go zawiódł... Gdybym mogła to w domu miałabym osobiste schronisko psów, które zostały skazane przez innego człowieka na śmierć, czy też w schronisku opisane na zabieg usypania. To co że teraz nie mam? Ale gdy tylko dorosnę będę mieć! Tak i będę również mieć dom tymczasowy dla zwierząt potrzebujących pomocy medycznej! To są takie moje ambitne plany. Na razie jednak muszę przyłożyć się aby moja mała księżniczka miała jak najlepiej - moja sunia Daisy. 
Jak zwykle zmieniłam temat...
Oliwka w sukience podarowanej przez jedną
z osób dobrego serca :)
Mimo, iż kocham pomagać zwierzakom nie gardzę pomocy ludziom. Wtedy czuję się taka spełniona, nawet poprzez powiedzenie starszej osobie "dzień dobry" i uśmiechnięcie się, czy wytłumaczenie zadania, które umiem rozwiązać a ktoś nie umie. To są takie drobne uczynki, ale takie są najlepsze. Przecież nie sztuka dać fundacji 1 milion złotych czy też inną ogromną sumę a potem wszystkim chwaląc się jacy oni to są dobrzy, wspaniali, hojni, nie to nie jest wyczyn! Wyczyn ekstremalny to dać te pieniądze po cichu, nie chwaląc się tym, wręcz bycie anonimowym. Wiadomo żaden bogaty tak nie postąpi, w sumie każdy by chciał choć na chwilę być wyróżniony pewnie ale trzeba pamiętać o pokorze. 
Pamiętacie może jeszcze Oliwkę Gandecką, tą od kartek? 
Dostała masę kartek i nie tylko, a ludzie dobrego serca nie zapomnieli zaraz o niej po urodzinach, w grudniu dostała kolejną masę ubranek, zabawek nawet inhalator, który był jej potrzebny. Nie pisali oni specjalnie, żeby pisać podziękowania wraz imieniem i nazwiskiem tylko, żeby zrobili Oliwce zdjęcie czy pasuje i powiedzieli czy się podoba. W sumie Oliwka też pomaga! Wiele pluszaków w dniu św. Mikołaja ( 6 grudzień) trafiło do dzieciaków z oddziału onkologicznego. Czy to nie piękne? Dzielić się swoim szczęściem. Ahh... gdybym mogła oddałabym wszystko potrzebującym. 

I na tym kończę swoją wypowiedź na ten temat. Mam nadzieję, że post nie wyszedł aż tak źle. Taka prawda z mojej strony, że regularnych postów nie będzie, ponieważ nie umiem pisać szybko. Niektóre pomysły muszą u mnie w głowie posiedzieć parę dni inne napisze szybko niczym nasze pociągi :) bez opóźnień.

Pozdrawiam
Ola

czwartek, 16 stycznia 2014

Piękna kobieta

Dziś mowa o "pięknej kobiecie" ale kto to na pewno odgadniecie, a jeżeli nie to na końcu posta jest odpowiedź.
"Piękna kobieta" - nie jest tylko jedna, ale są ich miliony, ba miliardy. Więc powinnam pewnie napisać "piękne kobiety" ale mi chodzi o jedną, dla mnie wyjątkową. Domyślacie się już? Nawet jeśli tak to czytajcie dalej, artykuł Was powinien zaciekawić.  Ta kobieta w sumie nie jest piękna na zewnątrz, ale wnętrze ma przepiękne; wypełnione dobrocią, miłością, optymizmem (czasami zdarza się jej go stracić z mojej winy), troską ale jest już starszą kobietą, więc większa nerwowość i niecierpliwość jest powodem naszych sprzeczek (ale również to, że często jestem niegrzeczna/wredna/nieposłuszna/krnąbrna). Nie jest mądra, często wiele zapomina a zanim zareaguje na słowa, które do niej kieruję minie parę chwil a ja już jestem wściekła i wrzeszczę jak idiotka. Ta "kobieta"przeszła wiele. Czasem smutne chwile, częściej wzruszające, wesołe, po prostu wspaniałe. Nie potrafię zliczyć nocy, których nie przespała z powodu zmartwień. Cieszy się z moich sukcesów i mobilizuje do dalszej pracy, gdy coś mi nie wychodzi trochę ochrzani ale nigdy nie okrzyczy. Pomaga jak może, gdy jest jakaś akcja charytatywna osobiście się nie angażuje ale robi wszystko co w jej mocy abym wypadła jak najlepiej. Często nie mówię jej o bieżących pracach, z powodu mojego nadmiernego lenistwa. Wiem, że ona będzie drążyć temat aż nie zrobię tego co powinnam porządnie. Tak naprawdę mogłabym pisać o "tej kobiecie" wiele, ale następne zdanie jakie napisze odpowie na pytanie "Kto to "piękna kobieta"?", jeżeli jeszcze nie znacie odpowiedzi. No więc ta kobieta zna mnie od zawsze, pamięta więcej wspomnień związanych ze mną niż ja sama. MAMA. To jedno słowo wyraża więcej niż się wydaje, biorąc pod uwagę, że się ma tak dobrą mamę jak ja. Według polonistów, uczonych, to słowo oznacza kobietę wychowującą dzieci, składa się z czterech liter w tym dwóch spółgłosek oraz dwóch samogłosek, po za tym z dwóch sylab,  rzeczownik, rodzaj żeński, itp. Dla mnie to słowo znaczy o wiele więcej. To ona mnie urodziła, karmiła, usypiała, przebierała, uczyła mówić, chodzić, sikać do tego tuliła do snu, przytulała gdy opadłam, przeżywała każde wzloty i upadki razem ze mną. Moja mama jest wspaniała, mam nadzieję,że opisałam swoją mamę bardzo dobrze, muszę tylko dodać, że jej serce podzielone na trzy części, bo mam dwie starsze siostry. Drugiej takiej "pięknej kobiety" nie ma na świecie i nigdy nie będzie. Życzę jej dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, jeszcze więcej cierpliwości do mnie. Gdy tylko przycisnę przycisk "Opublikuj" pójdę dać jej całusa, przytulę i powiem (jak często), że ją kocham. Nie pokażę mamie tego posta, przynajmniej narazie, bo niewiele osób z mojego otoczenia a zwłaszcza rodzina nie wie o tym i chce żeby tak zostało jak najdłużej. Kocham Cię MAMO!

niedziela, 12 stycznia 2014

POMOC




Dziękuję za przeczytanie. Wiem, że na tym świecie jest dużo osób dobrego serca i w takich akcjach możemy pomóc. Jest to szczególny dzień, bo dziś 22 finał WOŚP. Zachęcam do pomagania, nawet tych leniwych. Przecież kilka sekund nie zmarnuje Ci życia a im pomoże! Dasz im w ten sposób kolejne pięćdziesiąt lat radości, a może i więcej!  

Witajcie kochani :)

dzisiaj, to nie raczej post, a  prośba o pomoc. No więc firma muratordom.pl organizuje konkurs, w którym można wygrać wymianę okien. Ten dom jest bardzo brzydki, a rodzina nie może znieść tych pięćdziesięcioletnich, drewnianych okien. 
Jak można im pomóc?
Dom w Tychach - Bardzo prosto! Wystarczy wejść w ten link  >>Klik<< i na dole strony dać lubię to. Każdy like się liczy dla tej rodziny. Możecie dołączyć do tego wydarzenia >>KLIK<< na facebook'u i zapraszać znajomych. 

Oto ten dom... 
Odstrasza samym patrzeniem, a co dopiero w nim żyć?
Pozdrawiam!
Ola

czwartek, 9 stycznia 2014

Odkryj w sobie dziecko!

Witam Was Kochani Czytelnicy!

Temat posta może Was zadziwić odrobinę. Obiecuję, że nie zrobię Wam krzywdy, a możecie trochę powspominać. 
Zanim przeczytacie dalszą część posta to pomyślcie o najlepszym wspomnieniu z waszego dzieciństwa.

Już? Pomyślałaś/Pomyślałeś? No to teraz czytaj dalej :)

Wspomnienia z dzieciństwa budzą w większości z nas pozytywne emocje...

Ja mam to szczęście i wychowałam się wspaniałym domu, w sumie to nadal się wychowuję. Mam dopiero 14 lat, ale czasu beztroskiego dzieciństwa dawno już minęły.

Moje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa to... muszę się przyznać trudno mi wybrać,ponieważ wychowując się na wsi, gdzie koło mnie mieszkało pięć dzieci w podobnym wieku, byliśmy spryciarzami i w porze letnie biegaliśmy od rana do późnego wieczoru (czasem nawet do 22, gdy nasi tatowie nas pilnowali). 
Mimo to spróbuję wybrać :)

Dzisiaj opowiem Wam o... Zabawie w kuchnie!
To była jedna z ulubionych form spędzania naszego czasu. 
Na czym ona polegała?
Bardzo proste, tak jak mówi sama nazwa bawiliśmy się że gotujemy. Ta zabawa różniła się tylko jednym szczegółem, no dobra dwoma; nie było prawdziwego jedzenia tylko to co było na dworze to zastępowało nam potrzebne składniki, np. makaron spaghetti to była taka trawa, która była strasznie długa, a woda zastępowała każdy sos i zupę :)druga rzecz to kuchnia - nasza pracownia to był murek  za moim domem gdzie teraz składujemy resztki, które zamieniają się na organiczny nawóz. Mimo to bawiliśmy się świetnie, spędziliśmy tam wiele godzin. 

Gdy sobie pomyśle, że wtedy wystarczyło nam kawałek ziemi i trochę trawy do zabawy, a teraz widzę moje młodsze sąsiadki, czy też inne małe dzieci, które biegają z drogimi zabawkami to się zastanawiam kiedy to wszystko się zmieniło? Tak naprawdę dla nas nie były ważne zabawki, a po prostu towarzystwo. 
Przyznam się, że będąc mała w ogóle nie interesował mnie telewizor (oglądałam jak każde dziecko dobranockę i rano może 30 minut), ani komputer. Nasza piątka biegała pod górę i zbiegała, aby tylko nie siedzieć w domu, teraz 7-letnie dziecko normalnie posługuje się komputerem, co najlepsze nie umie czytać! Znam dziewczynkę która najpierw nauczyła się pisać na klawiaturze, a w szkole już nie ma ochoty pisać literek - bo po co? Tak właśnie ewoluuje nasze społeczeństwo. 


Post wyszedł trochę inaczej niż chciałam...  
A teraz czas na Ciebie! Napisz jakie Ty masz najlepsze wspomnienie z dzieciństwa! Jeżeli mi się spodoba to napisze do Ciebie na pocztę i wtedy zostanie opublikowana dłuższa wersja! Zapraszam do udziału!

_________________________________________________________________
Ps. dziękuję za wszystkie komentarze! zachęcam jednocześnie do liczniejszego komentowania, a jeśli spodoba Ci się blog to zaobserwuj sprawisz mi w ten sposób ogromną radość. Gdy tylko zostawisz komentarz zaraz na niego odpowiem i również wejdę na Twojego i odwdzięczę się! Jeszcze raz dziękuję! :*

a tu taki demotywator o tym co tu pisałam :)

niedziela, 5 stycznia 2014

Historia postanowienia

Dobra czas w końcu coś napisać...

Ten rok nie rozpoczął się dla mnie do końca dobrze - już 3 stycznia rozchorowałam się, mimo że to tylko zapalenie wirusowe gardła to moje samopoczucie nie jest najlepsze. Dodatkowo przyznam się, że moje postanowienia, które mam spełnić w tym roku/ miesiącu jeszcze nie ruszyły z miejsca, jak gitara leżała na szafie od maja tamtego roku tak i nie przesunęłam jej nawet o centymetr (tylko podczas sprzątania). Jest to dla mnie trudne sama chciałam na niej grać, w szkole miały być zajęcia, ja oczywiście bardzo chciałam uczestniczyć w nich. Moi rodzice mówili mi "Ola wiesz, że masz słomiany zapał, kupimy Ci gitarę, a Ty zaraz przestaniesz się uczyć i tyle z tego będzie że wydamy bez sensu pieniądze!", oczywiście dopięłam swego. Miałam jakieś oszczędności, trochę jeszcze zebrałam, a następnie poszłam do mamy i powiedziałam, że zebrałam część pieniędzy, a resztę to po prostu wzięłam od rodziców "na raty" - czyli pożyczyli mi potrzebne pieniądze, a ja im oddawałam z kieszonkowego, czasem "wpadło"coś do mojej kieszeni to od babci to jakaś okazja i w końcu spłaciłam swój dług. Cieszyłam się z gitary -  nie jest ona jakaś genialna, bo kupiłam na allegro za 200 złotych zarazem z akcesoriami, których wartość wynosi sama koło 60 złotych, a więc gitara jest tandetna, ale moja! Na zajęcia chodziłam pilnie, co czwartek zostawałam, często nie miałam siły, ale wytrwale chodziłam, aż do połowy kwietnia, bo wtedy podczas lekcji wychowania fizycznego miałam wypadek, graliśmy w koszykówkę i po prostu spadłam na prawy bark, ale to może innym razem. Wracając gdy zdjęli mi gips (po miesiącu) i wyćwiczyłam znowu rękę (2 tygodnie) przestałam grać, bo się bałam, potem zapomniałam o gitarze, a gdy już sobie przypominałam to nie chciało mi się, lenistwo wygrywało. Żałuje, że  nie wróciłam wtedy do gdy, już grałabym płynnie, a tak nie ruszyłam z miejsca :( czasu nie cofnę, ale błąd mogę naprawić! Czas wziąć się za grę, jeżeli w tym miesiącu mi się nie uda, chodź nauczyć się porządnie chwytów to będzie źle, wiadomo gry na gitarze nie nauczę się w kilka dni, bo to jest nierealne - chyba, że ktoś jest wirtuozem i ma genialny słuch - ja do nich nie należę, szkoda...

Mam dla Was propozycje, wiele osób, które to czytają mają swoje blogi, a może tak bym założyła rubrykę Wasze postępy w postanowieniach - tzn. w tym dziale pisałybyście/pisalibyście swoje postępy czy też upadki w postanowieniach, jeżeli ktoś zainteresowany to proszę o skomentowanie tego posta i wyrażeniu chęci uczestniczeniu w tym. Dodałabym w ten sposób zainteresowane osoby do autorów strony, ale wszystko by było sprawdzane przeze mnie.

Dziękuję, za tak liczne wchodzenie na stronę jest to miód dla mojego serca i oczu... Jeszcze raz zachęcam do komentowania bloga :)